Nad nami spektakularnie zaświeciły gwiazdy, aż przez chwilę zapomnieliśmy jak nam zimno. Patrzyliśmy się wręcz nachalnie w niebo, chcąc zapamiętać tę chwilę, wyryć w głowie oszałamiający obraz, utworzyć w pamięci oddzielni pokoik, do którego będziemy mogli wejść i z nabożeństwem delektować się ponownie widokiem. Przyda się, na jakiś smutny szary dzień po powrocie do Warszawy, która wprawdzie jest naszym wspaniałym domem, ale ma tak czasem, że blednie, robi się przewidywalna i monotonna. Albo też to my sami ją taką ubieramy i czynimy. Gdzieś na końcu świata, wdrapując się na wulkan podczas naszej podróży poślubnej, lekko struchlali z zimna, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że kilka tygodni wcześniej podjęliśmy słuszną decyzję i teraz już na pewno nie odpuścimy. Chcemy zebrać więcej takich wspomnień nie czekając rok na kolejny urlop. Oboje uwielbiamy planować, ale to co naprawdę kochamy, to realizować te przemielone w głowie, przedyskutowane przy winie i rozpisane na kartce lub w excelu pomysły. Dobraliśmy się tak, że potrafimy się na nie wzajemnie nakręcać. W ciągu ostatnich miesięcy to przygotowania do ślubu i wesela zajmowały tę odrobinę życiowej przestrzeni, która zostawała po pracy. Chcieliśmy żeby było wyjątkowo i dosięgnęliśmy własnych oczekiwań. Podróż poślubna okazała się przedłużeniem dobrej passy, choć akurat plan na nią powstawał w trakcie wyjazdu, a nie przed nim. I tak oto rok 2014 jeszcze przed upływem jego połowy wypełniliśmy poczuciem satysfakcji ze zrealizowanych dużych celów; aż szkoda byłoby nie pójść za ciosem i nie wykorzystać tej zgromadzonej energii do działania! Od pewnego czasu wiedzieliśmy w co tę energię zainwestujemy…
Wyciągnęliśmy z szafy dużą mapę świata i już nie było odwrotu.
Każda historia ma swój przynajmniej symboliczny początek. Na przełomie kwietnia i maja delektując się nieśmiałym tchnieniem wiosny siedzieliśmy na balkonie i oboje coś czytaliśmy. Jedno chłonęło reportaże z zawadiackich wypraw Marcina Mellera z czasów jego młodości, a drugie przerzucało strony Travelera, w którym różni śmiałkowie przekonywali, że podróż dookoła świata nie musi być tak droga jak się wydaje. Wariaci, którzy zmusili nas do myślenia i przekonali, że naprawdę na przeszkodzie do realizacji marzeń stoją nam jedynie wymówki, które chętnie łykamy dla własnej wygody. Wspólnie doznaliśmy oświecenia, ponownie wzajemnie nakręciliśmy się, skutecznie odrzuciliśmy argumenty przeciw, a że żadne z nas nie miało ochoty wcielić się w rolę adwokata diabła (nasi rodzice chętnie i być może skutecznie odegraliby tę rolę, ale nie było ich z nami w momencie objawienia), tym łatwiej zaczęliśmy snuć plany. Wyciągnęliśmy z szafy dużą mapę świata i już nie było odwrotu. Postanowiliśmy naruszyć oszczędności zbierane na nasze mieszkanie idealne, zebrać ekwipunek, spakować się w dwa plecaki i ruszyć w drogę. Ustaliliśmy na kiedy będziemy gotowi i wzajemnie wspieraliśmy się, by wytrwać w postanowieniu. I to Wy, podróżujący blogerzy, których szczerze podziwiamy, jesteście za to odpowiedzialni i mamy nadzieję, że zdajecie sobie sprawę jak możecie wpływać na życie innych ludzi!
Oczywiście boimy się, czasem ociupinę, często jak cholera
Opuszczamy naszą comfort zone, strefę komfortu, która jak kokon dawała schronienie i jak klatka powstrzymywała przed pójściem dalej, zwłaszcza w nieznane. Zostawiamy to za sobą i ruszamy posłuchać szumu tajgi, podsłuchać szeptu ludzi z innych kultur, poznać inne smaki, poczuć nowy zapach, stanąć bez mapy na rozstaju dróg i wybrać tę, na której ładniej układa się cień. Dojrzeliśmy do tego, mimo że nie mamy charakteru nomadów. Lubimy mieć swoje miejsce, jeść śniadanie i pić kawę w ulubionej kawiarni, przejść się na spacer do okolicznego parku, wieczorem na schody nad rzeką na piwo, a później wracać do przytulnego mieszkania. Ale to co nas rozwija to wyzwania, a jeśli kierują nas ku realizacji marzeń, to nie możemy ich lekceważyć. Przy okazji oczywiście boimy się, czasem ociupinę, często jak cholera. Dlatego do wyprawy przygotowujemy się sumiennie, aczkolwiek nie łudzimy się, że przygotujemy się optymalnie, raczej najlepiej jak potrafimy, by potem wyciągnąć wnioski i wiedzieć co zmienić na przyszłość. Chcemy by skorzystali na tym także inni, którzy wybiorą się kiedyś w drogę. Świadomi konsekwencji łączenia podróżniczych przygód z pisaniem, wiedząc że być może również możemy kogoś natchnąć zamierzamy pisać jak jest, bez upiększania. Naszym celem na pewno nie będzie tworzenie alternatywnych rzeczywistości, które byłoby cudownie by skrzyżowały drogi właśnie z nami, tyle że akurat tego nie zrobiły. Pod tym względem możecie na nas liczyć.
Jesteśmy Ania i Rafał. Nakręceni dzisiejszymi planami i jutrzejszą niewiadomą. Nakręceni na świat. Chcemy nakręcić też jego kawał dla Was, przybliżyć, opowiedzieć historię miejsc, które odwiedzimy i ludzi, których spotkamy. Będziemy pisać, a w miarę dostępności stabilniejszych łączy także publikować zdjęcia i filmy. Zostańcie z nami, czytajcie, oglądajcie, komentujcie i nie zapomnijcie od czasu do czasu ścisnąć kciuków za kolejny etap. Tego na pewno będziemy potrzebować!
A na dobry początek zamieściliśmy też wpisy z naszych ostatnich wspólnych wyjazdów. Nie są pełne, ani nie są rzetelnymi relacjami, ale przy odrobinie dobrej woli można odnaleźć w nich garść przydatnych informacji, a przede wszystkim poznać nas lepiej, nim zabierzemy Was ze sobą w drogę!