Pamir Highway (I): Osz – Sary Tasz

19 września 2015  By nakreceni.in 
4


Ja bym jeszcze dał Kirgizom kilka wpisów wycisku ale zadzwonił wydawca i zażądał zmiany tematu, bo zostaniemy mazepą blogosfery. Niech będzie, ale wszystkim wątpiącym w realność tych relacji pełnych miłości do świata i ludzi, od których przelewają się internetowe pamiętniki, jeszcze zadośćuczynimy. Nawet jeśli będziemy musieli z tego powodu zmienić wydawcę. Ludzie to bardzo pokręcone kreatury! – to tak w ramach zajawki.

Chiński asfalt pierwszej jakości

Z Dżalal Abad już po asfalcie wzdłuż ruchliwej trasy w jeden dzień przepedałowaliśmy do Osz, gdzie zebraliśmy siły, by zaatakować Pamir Highway. Co nas czekało? Na początek dojazd do granicy, czyli droga z Osz przez dwie przełęcze, najpierw wjazd z niecałych 1000 metrów na blisko 2400, a następnie zjazd, powolne zdobywanie metrów i wreszcie szczyt na 3600 metrów. I to wszystko jeszcze w Kirgistanie,a zanim się go opuści przejeżdża się jeszcze przez wioskę Sary Tasz już z widokiem na Pamir i wspina do samej granicy, która znajduje się już na niemal 4000 metrów (posterunek kirgijski, bo tadżycki jest jeszcze dalej i wyżej). Nam ten 250-kilometrowy odcinek zajął cztery przyjemne dni. Niewielki ruch, cywilizowani kierowcy omijający nas wystarczająco szerokim łukiem i świetna jakościowo trasa to raj dla sakwiarzy, a tak właśnie wygląda droga z Osz do Sary Tasz. Idealnie gładki asfalt to zasługa porozumienia kirgijsko-chińskiego. Ci drudzy przysłali tu swoje moce przerobowe i przygotowali drogę dla swoich własnych ciężarówek, a ci pierwsi dopuszczają ich w zamian do swoich przetargów i pożyczają pieniądze na rozwój właśnie z chińskich banków.

Na południu Kirgistanu robi się bardziej sielankowo, z innymi rowerzystami doszliśmy do wniosku, że kraj można podzielić na centrum z północą, gdzie nigdy nie wiesz co cię spotka (czy bardziej poetycko, tamta część jest jak pudełko czekoladek; a skoro przy Forreście i centrum Kirgistanu jesteśmy to wiadomo: RUN!) i na południe, znacznie serdeczniejsze i przyjaźniejsze przynajmniej rowerzystom. Dzieci przebiegały na naszą stronę, żeby dać morelę, pomachać lub przybić piątkę. Wołały dawajcie foto, a po zrobionym foto nakazywały tonem nie znoszącym sprzeciwu no, to jedźcie! Kobiety prały dywan zajmując pas ruchu i uciekając na pobocze za każdym razem gdy na horyzoncie pojawiała się ciężarówka. Od wesołej ferajny z pick-upa dostaliśmy arbuza, a że z takim ładunkiem trudno się jeździ, to wcięliśmy na miejscu. Zaczepił nas też załoga w osobówce z rozkręconym kirgijskim disco i nasze pochodzenie skomentowali krótko: LEWANDOWSKI! I pojechali. W Azji Centralnej Robert jest takim dzisiejszym papieżem Polakiem. To z nim kojarzy się Polska zwłaszcza młodszemu pokoleniu, o ile z czymś się w ogóle kojarzy. Kilka razy już nas tym Lewandowskim pozdrowiono.

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4841 13 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4809 23 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4877 1 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4874 3 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4853 17 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4856 19 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4935 24 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4900 6Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4902 8

Zahartowani w Kirgistanie

Podjazdy nas nie wykończyły, to akurat zasługa tej przeprawy pod rękę z Wergiliuszem przez piekło środek Kirgistanu. Wspinanie po asfalcie i bez wiatru w twarz okazało się oszustwem. Dwie z trzech niedogodności odpadły. Ogólnie skalę trudności rowerowej wyprawy określają z grubsza trzy parametry:

  1. Nachylenie
  2. Nawierzchnia
  3. Pogoda – po części słońce i temperatura, ale jednak głównie wiatr

Gdy dwa punkty z trzech są przeciwko nam to robi się bardzo ciężko. Gdy wieje nam w twarz i jedziemy pod górkę po szutrze to można tylko odgryźć sobie nogę i liczyć na szybką akcję ratunkową. Do Sary Tasz wiatr nam nie przeszkadzał, więc nawet przełęcz na 3600 wzięliśmy z niewielką zadyszką. Na górze spotkaliśmy motocyklistów z Włoch i to na nich również natknęliśmy się pięć dni później w Murghab. Co ich zatrzymało? A to nawet dobra historia, w sam raz na wpis z kolejnego etapu!

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz

A to nasz najbardziej pomysłowy nocleg na trasie, schowaliśmy się za krzakami za rzeką, warunki luks, żadnych gości, spanie do południa. Tylko przenoszenie sakw (zwłaszcza tych z elektroniką) i rowerów wymagało bycia dobrej myśli.

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4927 21Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4919 18Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4904 11

A tymczasem przeżywaliśmy swoje spotkania po latach (no tygodniach, ale wciąż!) w Sary Tasz. Dotarliśmy do wioski w połowie dnia i cieszyliśmy się, że będziemy mieli czas na zakupy przed wjazdem w góry, może wymienimy trochę pieniędzy, przejdziemy się po wiosce. Tymczasem, Sary Tasz okazało się dziurą jakich nawet w Kirgistanie mało. Wiatr czesał teren, rozgonił ludzi po domach i zagrodach, pozostawił bezludną przestrzeń i unoszący się w powietrzu pył. Nie szczekał nawet pies. Było ponuro jak w książkach Kinga. Zaszyliśmy się w homestayu, bo wszystko lepsze od trzymania głowy pod tą dmuchawą. I wtedy zawitał do nas Vivi, Francuz, z którym zakumplowaliśmy się podczas pobytu w Biszkeku. On miał w Pamir ruszać dzień po nas, ale wiedzieliśmy, że nie taki Tadżykistan wielki, żebyśmy się gdzieś po drodze nie spotkali. A i tak czekał nas jeszcze wspólny wieczór. Właściciele homestay’a zaprosili nas na ucztę ze swoimi gośćmi, którzy bardzo chcieli poznać rowerzystów z zagranicy. Spodziewaliśmy się najgorszego, ale przyjemność była obopólna. Do Sary Tasz przyjechały nauczycielki córki gospodarzy i rozmowa kręciła się wokół naszych rodzin i dalszych podróżniczych planów. Tematem każdego toastu były życzenia powodzenia i bezpiecznego powrotu do domu dla naszej trójki. Kirgizi rzutem na taśmę próbowali nas do siebie przekonać, ale nie daliśmy się nabrać na ten syreni śpiew. Następnego dnia zgodnie z planem dotarliśmy na punkt graniczny i pożegnaliśmy Kirgistan. Żadnego zerkania za siebie, ani wygrażania, że następnym razem wpadniemy tu czołgiem. Dałeś nam w kość, ale szanujemy tę lekcję. Może uda się, by nasze drogi więcej się nie przecięły.

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-5014 16 Ale musimy przyznać, dla widoków a w związku z tym i zdjęć, jakie tam zrobiliśmy, warto było znieść każdą niedogodność.

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4955 30

Dzieci, nie próbujcie tego w domu, to nie to samo! Chyba że na parapecie.

Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4958 29Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4960 32Kirgistan autostop-4772 20 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4815 26 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4824 10Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4895 31Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4860 22Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4991 3 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4985 2 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4979 1 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-4975 34 Pamir Highway rowerem do Sary Tasz-5003-3 9




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com







Sprawdź również:




Czytaj więcej
Dziwny przypadek taksówki wieczorową porą Po nocy u nawiedzonej rodziny wróciliśmy na naszą trasę, przejechaliśmy ile się dało wyasfaltowaną drogą i kiedy znów pojawiły się kamulce po oś zaczęliśmy kombinować. I tak zapoznaliśmy się z taksówką w Kirgistanie....