To pierwotna wersja wpisu z naszym planem podróży. Dobrze informowaliśmy, że plany na drugą połowę podróży nie mogłyby być bardziej ogólne. Wywróciliśmy je do góry nogami i obecnie ciśniemy na rowerze Jedwabnym Szlakiem w kierunku Azji Centralnej. Kończymy pobyt w Chinach, czekamy na wizę do Kazachstanu i właśnie tam rozpoczynamy etap Azji Centralnej.
Podróż musi mieć plan. Choćby dlatego by móc odpowiadać na kłopotliwe pytania rodziny i znajomych, co my właściwie zamierzamy przez ten rok robić. Nasz plan jest dość prosty. Podróżować przez mniej więcej rok (na tyle obliczyliśmy nasze fundusze) i w zdrowiu wrócić do domu. Nie napinamy się, że to czy tamto musimy zobaczyć, nie pchamy się w największe przygody kosztem bezpieczeństwa, ale też nie po to bierzemy namiot, by wyłącznie przemieszczać się autobusami od hostelu do hostelu. Nie chcemy spędzić całego roku w środkach transportu, ani wśród młodzieży w noclegowniach. Przynajmniej część krajów wybieramy pod kątem możliwości opcji biwakowej, w której sami jesteśmy sobie panem i sterem. Świadomie w naszych wstępnych planach omijamy też kilka miejsc, które na pewno zasługują na wizytę, ale są już niezwykle rozwinięte turystycznie i wiemy, że w przyszłości tam dolecimy nawet bezpośrednio z Polski. Najistotniejszym naszym założeniem jest zaś, że wprawdzie chcemy mieć plan, ale jesteśmy otwarci na wszelkie jego modyfikacje. Oto wersja sprzed wyjazdu, jak łatwo zauważyć im dalej tym plan jest mniej szczegółowy:
Rozpoczynamy w Moskwie, dokąd dolatujemy i gdzie spędzamy kilka dni oglądając miasto. Następnie wsiadamy w kolej transsyberyjską, którą dojeżdżamy do Irkucka. Z Irkucka przedostajemy się nad Bajkał, na wyspę Olchon, skąd chcemy wrócić do Irkucka, by przemieścić się do Ułan-Ude. Tam łapiemy transport do Ułan-Bator, czyli docieramy do Mongolii. W Mongolii organizujemy sobie trekkingi, z dotarciem na pustynię Gobi włącznie. Być może poza wyjściami na własną rękę wspomożemy się tu lokalnymi przewodnikami, którzy obwiozą nas po wskazanych miejscach. Następnie z Mongolii dostaniemy się drogą lądową do Chin, skąd odbijemy z drogi do Pekinu, gdzie kiedyś już byliśmy, więc ponownie nas nie ciągnie i ruszymy na południe w kierunku Nepalu. Jeśli okaże się to w zasięgu naszych możliwości to odwiedzimy Hong-Kong, jeśli nie, na południu Chin złapiemy samolot do Katmandu, skąd ruszymy na trekking po Himalajach. Z Nepalu powinniśmy dostać się do Tajlandii, gdzie prawdopodobnie zastaną nas Święta i Nowy Rok. W Bangkoku chcemy załatwić wizy wjazdowe do Birmy i spędzić tam trochę czasu w styczniu. Następnie, w zależności od tego, jaki będzie miesiąc i dzień dokonamy rewizji naszych planów. Udamy się albo w rejony malezyjsko-indonezyjskie (Borneo), albo będziemy szukać możliwości przedostania się do Nowej Zelandii, do której akurat bardzo chcemy trafić.
Późniejsze plany nie mogłyby być bardziej ogólne. Interesuje nas nadal Oceania z małymi wysepkami na Pacyfiku włącznie, ale pozostanie to na pastwie opcji biletowych jakie będą wówczas dostępne. Kolejnym dużym przystankiem jest Ameryka Południowa, poczynając od Patagonii idąc w górę, poprzez wodospady Iguazu, a dalej także Chile, Boliwię i Peru. Patrząc realnie, nie jest to plan, który da się łatwo zrealizować w tak krótkim czasie w wersji oszczędnościowej. Nie chcemy próbować w biegu, a obserwować, smakować i delektować się. Może po prostu zakochamy się w życiu na jednej z mikronezyjskich wysepek i będziecie tam wpadać do nas w odwiedziny, a wtedy wy też się w niej zakochacie i założymy naszą małą polską kolonię, skąd zarazimy tubylców naszym ponurym wyrazem twarzy znanym z poranka w warszawskich korkach;)! To gdzie aktualnie jesteśmy możecie śledzić na aktualizowanej regularnie mapie, do zobaczenia!
Pingback: Sztuka pakowania ‹ nakreceni.in()