Patrząc na nasz folder „Tajlandia” na dysku komputera można odnieść wrażenie, że przez trzy tygodnie nie widzieliśmy, ani nie przeżyliśmy tutaj nic ciekawego. Rzeczywiście, przystanek w Tajlandii wyglądał inaczej niż dotychczasowe zwiedzanie. Był to okres świąteczno-sylwestrowy, spędzany daleko od domu, z którym wiążą się same przyjemne bożonarodzeniowe wspomnienia, więc chcieliśmy częściowo odtworzyć ten nastrój. Poczuć się jak w domu.
Jednak zanim ustawiliśmy choinkę na wygaszaczu ekranu laptopa i spakowaliśmy symboliczne prezenty jakie dla siebie kupiliśmy, nim odczytaliśmy kartki z życzeniami od dziadków, cioć i rodziców i zanim podzieliliśmy się dostarczonym z Polski opłatkiem, to jeszcze poznaliśmy Bangkok od jego najlepszej, albo najgorszej strony, bo zdania są podzielone. Nie uszyliśmy garniaka, bo to niepraktyczny strój w podróży, ani nie uszyliśmy zbyt wielu wspomnień, za to musieliśmy łatać sporą wyrwę w pamięci z wieczoru spędzonego na Khao San Road, dokąd wyskoczyliśmy popatrzeć z politowaniem na amatorów niekończącego się melanżu w podrózy. My wzięliśmy świeżo wyciskany sok, przypadkiem dopełniony świeżo wyciśniętą z butelki whisky. Potem picie na szklanki przestało się opłacać, wjechał kubełek redbulla i czegoś równie orzeźwiającego popularnego na Karaibach. Masa dziwnych zdjęć i filmów na telefonie przypominają o zabawie i tańcach na stole z nowo poznanymi ludźmi, a następny wyjęty z życia dzień o tym dlaczego nie chcieliśmy spędzać Świąt Bożego Narodzenia w żadnej z backpackersko-turystycznych części Tajlandii.
Przy ulicy Khao San Road w Bangkoku można spotkać wielu takich co przyjechali tam na trzy dni, a zostali trzy lata. Kiedyś wyruszyli z kraju by odnaleźć sens życia, dziś pijani lub upaleni od rana, zarośnięci i z przekrwionymi oczami nie całkiem sprawiają wrażenie poszukujących, chyba że lekarza od swędzenia w miejscach intymnych. Coś poszło bardzo nie tak w backpackerskim świecie! Back to the sixties, to jedyne co nam przychodzi do głowy, gdy próbujemy to zrozumieć. Nam wystarczyła bardzo udana one night in Bangkok. Dwa pozostałe dni w stolicy Tajlandii przeszły bez echa, może poza wizytą w super nowoczesnym szpitalu, ale kto by chciał czytać takie historie?!

A na koniec żeby zapomnieć o tym szpitalu zdjęcie sushi z ulicznego stoiska w Tajlandii