To nie tak, że camping dał nam się we znaki, albo nie podeszli nam ludzie lasu. Wkręciliśmy się w zabawę nadawania imiennych etykiet jedzeniu i podjadania tego, co zostawili inni, kiedy nikt nie patrzył.
To nie tak, że camping dał nam się we znaki, albo nie podeszli nam ludzie lasu. Wkręciliśmy się w zabawę nadawania imiennych etykiet jedzeniu i podjadania tego, co zostawili inni, kiedy nikt nie patrzył.
Miałem już dawno gotowy kolejny wpis o Stanach, ale jakaś siła wyższa mi go wycięła. Obraziłem się na miesiąc i kto wie czy nie trwałoby to dłużej, ale spacer po cmentarzach przypomniał mi, że znicz zgaśnie, wieniec ukradną, a co napisane...
Nasza podróż w kilkuminutowym skrócie. Zapraszamy!
Planując wyjazd do Stanów marzyło się nam przemierzanie malowniczych dróg Mustangiem, oczywiście w wersji cabrio. Wiatr we włosach, ryk silnika, oceaniczna bryza na kalifornijskiej „1” i piski chcących się dosiąść dziewcząt (tak, Anię...
Zapchaliśmy wszystkie kieszenie dolarami, zgarnęliśmy paszporty, zapakowaliśmy walizki tylko do połowy, żeby uzupełnić je zdobyczami z outletów i ruszyliśmy w świat.