Hong Kong śladami Nakręconych!

31 grudnia 2014  By nakreceni.in 
5


Wspomnieliśmy wcześniej, że w Hong Kongu nie tylko obiadaliśmy się i leżakowaliśmy z anginą. Wprost przeciwnie! Pomimo choroby Ani, spędziliśmy czas bardzo aktywnie, a i tak moglibyśmy mając jeszcze kilka dni więcej nie nudzić się i dotrzeć w kilka innych ciekawych miejsc. Oferta jest bogata, od zwiedzania po plażing. Co robić, gdzie pójść i jak wjechać za darmo na Victoria’s Peak, czyli zapraszamy do zwiedzania Hong Kongu śladami naszych rekomendacji!

Panorama wyspy Hong Kong – pokaz świateł

Zanim dostaniecie się na wyspę, panoramę wysokościowców z centrum warto obejrzeć od strony Kowloon. To tam codziennie wieczorem zbiera się tłum z aparatami i kamerami, by zarejestrować pokaz świateł tańczących po wieżowcach na drugim brzegu. Najlepsze miejsca do oglądania spektaklu to okolice stacji metra East Tsim Sha Tsui, można też wbić się na wycieczkowy statek krążący po porcie. Samo show nie jest jakimś mistycznym przeżyciem, dość przeciętnie powiązane z dźwiękiem, ale samo zaangażowanie mnóstwa budynków rozłożonych wzdłuż nabrzeża w laserowy pokaz i tak daje efekt, dla którego warto zjawić o 8 wieczorem na skraju Kowloon.

Star Ferry

Tuż po pokazie laserowym najbliższą stacją w drodze do centrum jest… przystań promu Star Ferry. Po co jechać metrem pod portem, skoro można delektować się widokami na obie strony wybrzeża znad wody? Należy delektować się szybko, bo cała trasa zajmuje łodzi 7 minut, a jest czym się zachwycać. Statek w blasku świateł z biurowców odbijających się od morskich fal mija się z barkami, tankowcami i wielopiętrowymi wycieczkowcami, dobija do brzegu, wysadza jednych pasażerów, zabiera kolejnych i momentalnie odpływa w przeciwnym kierunku. Za przeprawę przecinającą naturalny i najgłębszy port na świecie płaci się niemal grosze korzystając ze standardowej lokalnej karty miejskiej (Octopus Card – trzeba ją mieć jeśli nie chce się przepłacać za publiczne przejazdy w Hong Kongu). Star Ferry to środek transportu z ponad stuletnią historią i atrakcja sama w sobie!

QG8A6197 (Kopiowanie) QG8A6167 (Kopiowanie) QG8A6218 (Kopiowanie)

QG8A5860 (Kopiowanie)

QG8A6272 (Kopiowanie)

Wyspa Hong Kong – centrum

Na wyspie Hong Kong nie jest wcale prosto zejść na ulicę. Długie korytarze zawieszone nad ziemią prowadzą pomiędzy budynkami dając schronienie przed upałem za dnia i deszczem w porze monsunu. Korki miejskie zostają gdzieś pod stopami, a przechodniom łatwo zapomnieć się w jednym z wielu mijanych luksusowych centrów handlowych. Wieczór to dobry moment na zwiedzanie tej okolicy, oświetlone wieżowce efektownie kontrastują z ciemnościami, a przejścia wyludniają się. O tej porze życie przenosi się w kierunku stacji Causeway Bay i hongkongskiego Times Square, gdzie świat zakupów zderza się z życiem ulicznym, z bazarowymi stoiskami i rozpalonymi grillami. Dwie przecznice dalej kilkupiętrowy salon apple przyciąga tłumy ustawiające się w kolejkę po nowego iPhone’a, a chodnikowi sprzedawcy kilka metrów od wejścia zaspokajają apetyt niecierpliwych na nowy sprzęt z jabłkiem, odsprzedając zdobyte wcześniej modele. Ciuchowi zakupoholicy też znajdą tu okazję by na długie godziny zatracić się w konsumpcyjnej przyjemności buszując po salonach najważniejszych światowych projektantów. Louis Vuitton i Chanel okupują tu powierzchnie które spokojnie mogłyby robić za wielobutikowe centra handlowe. Tu Hong Kong ma swój wielki świat.

Victoria’s Peak

Wzgórze Wiktorii to jeden z punktów obowiązkowych podczas pobytu w Hong Kongu. Jaka inna metropolia oferuje taki widok na drapiące niebo centrum, że zamiast wjeżdżać windą na ostatnie piętro najwyższego budynku można dostać się jeszcze wyżej i z perspektywy ogarnąć wzrokiem całą panoramę miasta? Hong Kong podobnie jak Chiny lubi kolejki gondolowe dowożące klientów do atrakcji turystycznych usytuowanych na wzniesieniach. Rozwiązanie dość drogie i przy wielu chętnych niezbyt praktyczne, bo trzeba wystać się w długiej kolejce. Na Victoria’s Peak kursuje też autobus, podobno spod portowej stacji Central, ale nam nie udało się go złapać. Kierowcy i policjanci wysyłali nas od Annasza do Kajfasza, twierdząc że z uwagi na remont ulic, przeniesiono przystanek. Ostatecznie nikt nie potrafił go wskazać, a autobus o właściwym numerze nigdzie się nam nie objawił. Kiedy tak sobie biegaliśmy jak kretyni z miejsca na miejsce, dotarło do nas, że wciąż mijamy się z tą samą hinduską parą, równie zrezygnowaną co my. Zgadaliśmy się i uznaliśmy, że na wzgórze weźmiemy wspólnie taksówkę, to nie tak daleko. Momentalnie utknęliśmy w korku. Licznik bił niepokojąco szybko, ale za to mieliśmy czas, by poznać współpasażerów z Indii. Chłopak niesamowicie zainteresował się naszą podróżą, nie mógł się nachwalić, że tak odważnie, że wyrwaliśmy się, że jaką trzeba mieć fantazję, że to wspaniałe, że podziwia i że on musi pilnować firmy i nawet mu się w głowie nie mieści, że mógłby kiedyś sobie na to pozwolić. Studiował w Anglii i po powrocie przejął rodzinny biznes deweloperski. Prowadzenie firmy i zarabianie dużych pieniędzy bardzo go kręci, ale mimo wszystko docenia łamanie schematów. Po dojeździe na miejsce rzucił się by zapłacić całą, ostatecznie niemałą, kwotę za przejazd i nie chciał słyszeć o zwrocie. „To jest mój skromny wkład w waszą podróż, powodzenia!”. I tyle się widzieliśmy.

QG8A6294 (Kopiowanie) QG8A6285 (Kopiowanie) QG8A5853 (Kopiowanie) QG8A5835 (Kopiowanie) QG8A5826 (Kopiowanie)

Lantau- Tian Tan Buddha i wioska Tai O

Na największą wyspę Hong Kongu warto wybrać się nie tylko w drodze na lotnisko. My na Lantau spędziliśmy cały dzień, nie odwiedzając najbardziej czasochłonnej atrakcji wyspy, czyli Disneylandu. Ponownie, zamiast komunikacji naziemnej, na wzgórze, na którym rozsiadł się Budda, można dotrzeć gondolką i tak jak w przypadku Victoria’s Peak, nie skorzystaliśmy z tej opcji. Autobus toczy się wprawdzie dłużej, ale za to daje możliwość zwiedzenia zza okna pięknej zielonej i w większości niezabudowanej wyspy. Tian Tan Budda to największy posąg siedzącego Buddy na świecie, u jego podnóża znajduje się niewielka turystyczna wioska Ngong Ping, a dojścia do statuy bronią pionowo nachylone schody, spora przeszkoda dla leniwych. Leniwie płynie też na wzgórzu czas, z prażącym słońcem, niezbyt wysoką liczbą chińskich turystów i spokojnymi widokami na otaczające Lantau morze. Oprócz posągu i wioski na wzgórzu znajduje się też monastyr Po Lin z wizerunkami Buddy przeszłosci, teraźniejszości i przyszłości. Można popodglądać tam mnichów w ich naturalnym środowisku.

Z Ngong Ping w ciągu kilkunastu minut dojeżdża się do perełki Lantau, do Tai O- rybackiej wioski, zbudowanej na palach, gdzie trochę pachnie zamierzchłymi czasami, a trochę śmierdzi suszoną rybą. Wyobrażamy sobie, że podobnie mógł kiedyś wyglądać port Wiktorii, jeszcze zanim Brytyjczycy wśród rybnego zapachu wyczuli potencjał tego miejsca. Ci którym mało spotkań z lokalną kulturą, mogą ruszyć na wschód Lantau, do miasteczka Mui Wo, a ci stęsknieni za zakupami zakończyć dzień w dużym centrum handlowym nad stacją metra Tung Chung.

QG8A6351 (Kopiowanie)QG8A6337 (Kopiowanie)QG8A5894 (Kopiowanie)QG8A6002 (Kopiowanie)QG8A6009 (Kopiowanie)QG8A5876 (Kopiowanie)QG8A6039 (Kopiowanie) QG8A6050 (Kopiowanie) QG8A6086 (Kopiowanie) QG8A6114 (Kopiowanie) QG8A6096 (Kopiowanie)

Kowloon – elektronika, dim sumy i życie uliczne

Kowloon to kompletne miejsce i chyba nie znajdzie się maruda, która nie znajdzie tam czegoś dla siebie. Idąc z północy na południe najpierw natrafi się na uliczki w typowo chińskim klimacie. To tam mieści się ulica Prince Edward pełna sprzedawców kwiatów i Tung Choi Street North, raj dla akwarystów, z wyborem najbardziej fantazyjnych rybek i innych wodnych stworzeń umieszczonych w wystawionych przy chodniku akwariach. Jeśli rani to czyjeś uczucia, może kupić wciąż ciepłą jajeczną tartę od któregoś ze specjalizujących się w tym wyrobie ulicznych sprzedawców i osłodzić sobie widok więzionych zwierzaków.

Poszukiwacze elektroniki pokierują się do stacji Mongkok, gdzie poza sklepami tematycznymi natkną się na coś a’la giełda komputerowo-elektroniczna. W Hong Kongu nie płaci się vatu, ani cła więc teoretycznie stawki za sprzęt powinny być bardzo korzystne, ale nam nic nie rzuciło się w ramiona krzycząc BIERZ MNIE.

Poszukiwacze smaku będą wniebowzięci ilością knajpek robiących naprawdę doskonałe dim sumy. Do gwiazdek Michelin po wizycie w Hong Kongu podchodzimy wprawdzie z przymrużeniem oka, bo jadaliśmy równie smaczne, a raz nawet zdecydowanie bardziej dopieszczone pierożki również w mniej rozreklamowanych punktach w Hong Kongu, ale wciąż będzie to uczta dla zmysłów w niezwykle przystępnej cenie! Dla wielbicieli kuchni z gwiazdką podrzucamy nazwę dwóch odwiedzonych lokali mogących się nią poszczycić (naszym zdaniem numer dwa warto zamienić na knajpę z wyspy Hong Kong: DimDimSum Dim Sum Specialty Store – nasz absolutny smakowy faworyt). 1.Tim Ho Wan (jest kilka lokalizacji, my odwiedziliśmy tę przy Tai Po Rd), 2. Din Tai Fung (mają punkt w centrum handlowym Silvercord i bardziej znany lokal przy Causeway Bay). W Hong Kongu mieszczą się też jedne z topowych na świecie suszarni i jedyna- ponoć- restauracja włoska z poza Italii z trzema gwiazdkami Michelin. Tych nie próbowaliśmy, jak ktoś był, niech się pochwali :)

Na siestę najlepiej udać się do parku Kowloon. Niepozorny, bo pomimo sporych rozmiarów dość schowany od okalających go głównych ulic, a kryjący kilka atrakcji. Wizyta tam pozwala na całkowitą ucieczkę od miasta i tylko widok wysokościowców z oddali przypomina, że wciąż nie opuścilismy metropolii. Przejście wszystkimi alejkami gwarantuje natknięcie się na przestrzeń wydzieloną dla flamingów i mikrodżunglę z egzotycznym ptactwem, jakie dotąd znaliśmy jedynie z filmów przyrodniczych i kreskówek.

Tak wyglądał nasz Hong Kong, ale możliwości jakie daje ten kraj jest znacznie więcej. Trekkingi (dobra do ich planowania jest rządowa strona: http://hiking.gov.hk/eng/index.htm), plażowanie i odkrywanie malutkich, trudniej dostępnych wysepek, to na pewno kolejne punkty na naszej liście przy okazji następnej wizyty w Hong Kongu. A bardzo, naprawdę bardzo mocno sobie życzymy, byśmy jeszcze kiedyś mogli tam wrócić!

QG8A6262 (Kopiowanie) QG8A6252 (Kopiowanie) QG8A6246 (Kopiowanie) QG8A6123 (Kopiowanie)QG8A6241 (Kopiowanie)




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com







Sprawdź również:


  • Anonim

    niedawno od rodziców Ani dowiedziałam się o Waszej wyprawie, choć Was nie znam trzymam kciuki za dalsze etapy i takie dobre zdjęcia i opisy

  • dziękujemy! życzymy Wam wszystkim również samych wspaniałych chwil w 2015 roku i wielu inspirujących podróży! :)

  • Aż chce się jechać! Takich i jeszcze bardziej atrakcyjnych miejsc życzymy w 2015 roku! Buziaki noworoczne!!

  • Jeszcze staroroczne gorące buziaki A.D.2014!Zdrowia i wspaniałego dalszego podróżowania(zwłaszcza w marcu:-))

  • Wszelkiej pomyślności, zdrowia i spełnienia podróżniczych marzeń na 2015 rok!



Czytaj więcej
Local experience w Hong Kongu Dzięki temu, że skorzystaliśmy z noclegu u ludzi miejscowych, mogli nam uchylić wieko, przez które podejrzeliśmy jak żyją lokalsi, nie związani z wielkim biznesem centralnej wyspy. Patryk i Monika okazali się wyjątkowo troskliwymi gospodarzami!