Zaćmienie księżyca w Datong

22 października 2014  By nakreceni.in 
4


Zaćmienie księżyca występuje na świecie rzadziej niż zaćmienie słońca. Jeszcze rzadziej zdarza się, że jesteś akurat w Chinach, patrzysz wieczorem w niebo i zastanawiasz się jak to możliwe, że widać pełnie księżyca, ale księżyc nie świeci. Czyżby zgasło słońce i nowy dzień już nie nastanie? Zajarza się sam koniuszek. -To zaćmienie księżyca! – zachwycamy się trochę dziecinnie. Czemu nikt nie patrzy w niebo, przecież to Chiny, tu na pewno takim wydarzeniom nadaje się symboliczne znaczenie! Może nie jest to tak spektakularne jak zaćmienie słońca, ale wciąż mówimy o bardzo rzadkim zjawisku. A my właśnie wyszliśmy z przepysznej kolacji, gdzie serwowano nam pierożki w kształcie pąków kwiatów, w Datong. Patrzymy w to niebo i myślimy sobie, że wiemy czemu Marta i Bartek z BYLE DALEJ w swojej podróży dookoła świata ścigali zaćmienia słońca. Niezwykłość takich zjawisk uwypukla się z dala od domu, nadaje się im wyższą rangę, a jako cel w drodze dają z pewnością więcej satysfakcji, niż odwiedziny kolejnej atrakcji turystycznej. Nas to i zaskoczyło i uwiodło. Zaćmienie-księżyca-w-Datong-podczas-naszej-podróży-dookoła-świata. Czasem czujemy, że powinniśmy się uszczypnąć, czy to wszystko dzieje się naprawdę i czy aby na pewno nie robimy właśnie nadgodzin w biurze w szary jesienny dzień.

Męczyła nas ta obojętność Chińczyków względem zniknięcia księżyca i zgłębiliśmy temat. Okazuje się, że przy poprzednim całkowitym zaćmieniu słońca obserwowanym z Chin przez rekordową ilość ludzi rząd przeprowadził akcję edukacyjną, której celem było z jednej strony zachęcenie ludzi do potraktowania zjawiska jako atrakcji wartej ruszenia się z domu, a z drugiej odczarowania przesądów na ten temat. A gdy rząd sobie czegoś życzy to Chińczycy uczą się szybko. Trudno nadążyć za zmianami w społeczeństwie Państwa Środka. Jadąc do Chin przygotowywaliśmy się na zetknięcie ze światem kompletnie odmiennym od standardów pekińskich. Tam zrobiono bezkompromisowe porządki przed Igrzyskami w 2008 roku. Tych którzy nie pasowali do krajobrazu zachodniego standardu wywieziono. Na taczkach czy w czarnych workach, nie wiemy, ani też nie wiemy ilu, ale wystarczająco dużo, by mogło to szokować. Po wizycie w kilku miejscach w Chinach mamy poczucie, że pekińska polityka przedolimpijska jest skutecznie aplikowana na kolejnych obszarach. Smaczków (na szczęście!) nie brakuje, ale rzadko łapiemy się za głowę, częściej nie możemy wyjść z podziwu jaki to niezwykły kraj, jacy nieprzeciętni ludzie i jak ciekawie nam się spędza pośród nich czas!

Milszego powitania w Państwie Środka nie mogliśmy się spodziewać. Wchodzimy nieco zagubieni na dworzec, a tam od razu z tłumu wyłapuje nas dziewczyna koło trzydziestki i mimo, że jej angielski jest na bardzo podstawowym poziomie robi wszystko, aby nam pomóc. Do Datong? Pewnie, jeszcze dziś tam będziecie. Jest kapitanem pokładowym rejsu, mamy jechać z nią autobusem do jakiejś miejscowości, gdzie o 18 czeka nas przesiadka do drugiego autobusu. I znów uda się nam dotrzeć wcześniej niż się spodziewaliśmy! Nie mamy załatwionego żadnego spania, ale trudno, zawsze sobie jakoś radzimy, bierzemy! Na zegarkach już kwadrans po szóstej, a my wciąż w pierwszym autobusie. Wysiadamy pogodzeni z tym, że do Datong pewnie dziś już nie dotrzemy. Nic z tych rzeczy. Na dworcu czeka jakiś mężczyzna, zabiera nas i jeszcze jednego Chińczyka i każe podążać jego śladem. Dochodzimy do postoju taksówek i zaczynamy się zastanawiać co robić. Przecież to jest całkiem daleko, miał być autobus za rozsądną cenę, a nie taksówka pewnie za bajońską sumę. Jeszcze raz się upewniamy co do kwoty, ale podają tyle samo co kobieta na dworcu. A tu nagle podjeżdża wielki autokar, cały tylko dla naszej trójki. My zwątpiliśmy w Chińczyków, a tu obsługa jakbyśmy mieli załatwioną wycieczkę all inclusive. Mamo, tato, nie maczacie aby w tym palców i nie ułatwiacie nam drogi? – przechodzi nam przez myśl podczas takich udogodnień!

Wkrótce odbijamy się jednak od chińskiego muru, zbudowanego w głowach miejscowych. Czasem tak jest, że jak widzą białego człowieka, który zaczyna do nich mówić po angielsku, ale chętnie też spróbuje na migi czy w sposób rysunkowy, to od razu zakładają, że się nie dogadamy. I tak właśnie poszukując noclegu w Datong, wchodzimy do hotelu wielkiego na kilka pięter, ewidentnie świecącego pustkami i po próbach ustalenia kwoty (cennik po angielsku (!) sugeruje, że jest więcej niż przyzwoicie) spotykamy się z odpowiedzią odmowną. Nie ma, nie możecie, nie pomożemy, idźcie stąd – cokolwiek to „NIE” znaczy. Jest późno, jesteśmy zmęczeni dwudziestoośmio godzinną drogą, mamy trochę dość, widzimy jakieś pustostany, park, może powinniśmy tam rozbić nasz namiot? Docieramy w okolice starówki i znajdujemy bardzo przyzwoity nocleg, nawet udaje nam się negocjować cenę do akceptowalnego poziomu. Właśnie skończył się chiński tydzień świętowania (Golden Week) i wszystko łatwiej załatwić, poza tym mamy wrażenie, że każde pytanie o cenę to mała wojenka psychologiczna. Biali to na pewno Amerykanie i zapłacą każdą kwotę. Odrobina luksusu w postaci prywatnego pokoju bez okna na zakończenie długiego dnia. Chiny to intensywne przeżycie i lepiej budzić się tu do życia z mnóstwem sił, nam na sam widok łóżka odcina prąd na wiele godzin.




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com




Wcześniejszy wpis
Zanim wybierzesz się do Chin
Kolejny wpis
Datong: wybierz numer!



Sprawdź również:




Czytaj więcej
Zanim wybierzesz się do Chin Wiza do Chin to jak na komunistycznych biurokratów, wielbicieli pieczątek, dość prosty proces z jedną małą przeszkoda, o której nie można zapomnieć. Trzeba pamiętać, by ją opłacić jak najszybciej, aby urzędnik odnotował wpłatę.