Kierowcy w Kirgistanie – obyście zginęli nim kogoś zabijecie

1 września 2015  By nakreceni.in 
4


To dopiera nasta godzina, gdy klątwa rozpoczęła swe działanie, a już siała spustoszenie. Nie ujechaliśmy nawet pięciu kilometrów od wioski, gdy z naprzeciwka minęła mnie potwornie rozpędzona honda CRV rozrzucająca na boki luźne kamyki z poklejonej szutrowej drogi. Kontrolnie odwróciłem się, by sprawdzić czy żaden z nich nie trafił jadącej kilka metrów za mną Ani i jak wryty oglądałem biernie rozgrywającą się za nami scenę. Honda miała przed sobą ostry zakręt, w który się nie zmieściła. Kierowca złapał kołami piaszczyste podłoże i niczym porucznik Borewicz strzelił kilka popisów na szosie świadczących o tym, że samochód całkiem wymknął mu się spod kontroli. Czas jest względny i właśnie wtedy to pojęliśmy, bo wszystko rozciągnęło się do niebywale długich sekund. Tuż za zakrętem, naszą stroną drogi, szły dwie małe dziewczynki. Minęliśmy je dwie minuty wcześniej na rowerach, a to właśnie na nie bokiem leciał samochod, który kierowca zdołał wyciągnąć z przeciwległego pobocza. Z naprzeciwka akurat nic nie jechało. Droga kończyła się niewielkim urwiskiem, więc pomimo wzbicia tumanów piachu, które przysłoniły nam widok mieliśmy pojęcie co się zaraz wydarzy. Ale nie. Nikt nie krzyknął, usłyszeliśmy tylko huk i po chwili kurz zaczął opadać. Zboczem w kierunku jeziora schodziły dziewczynki, a samochód nie poleciał za nimi, lecz zatrzymał się na drewnianej barierce. Nie będziemy melodramatyczni i nie napiszemy, że zaczęliśmy nagle obawiać się również o swoje bezpieczeństwo, bo- jak to ujął pobity w Biszkeku Francuz- to przecież mogło zdarzyć się wszędzie.

A jednak, zdarzyło się w Kirgistanie. Przypadku byśmy w to nie mieszali.

Jak jeździ się na rowerze po Kirgistanie?

Lusterka aut gnających 130 km/h mijały nasze kierownice o kilkanaście centymetrów, zdarzały się też dziwne zagrania jak zjeżdżanie w naszym kierunku samochodów z naprzeciwka. Nie przypuszczamy, żeby byli psychopatami, raczej wielu z nich ma głowę pustą jak bęben maszyny losującej przed zwolnieniem blokady. Na pewno można nieźle prowadzić furę bez nogi, ręki, a może nawet oka, ale brak mózgu to kłopotliwa cecha. Wieczorem w homestayu dołączyła do nas Japanese-American girl, która na oponach szosowych wybierała się w Pamir, więc poniekąd sama pchała się kłopotom w objęcia. Te dosięgnęły ją już w Kirgistanie, a główną rolę grali oczywiście kierowcy. Dzień wcześniej wieczorem potrącił ją samochód. Rower nie ucierpiał, a ona sama poza kilkoma siniakami po upadku mogła kontynuować podróż o własnych siłach. Widząc to kierowca, który nawet nie wysiadł z auta, uznał, że w takim razie nie ma tematu i po prostu odjechał z miejsca zdarzenia. Dziewczyna była z tych szalonych studentek, które przemierzają świat w jakimś wyższym celu. Jej misja polegała na robieniu uśmiechniętym ludziom zdjęć z napisem POKÓJ w ich własnym języku. Miała zebrać 5000 uśmiechów. Przesłanie przesłaniem, ale jak późnym wieczorem do jej biwaku w Kazachstanie zbliżył się miejscowy chłopak to zamiast z tabliczką i markerem wyszła do niego z nożem. Polityka miłości też ma swoje granice.

Kierowcy w Kirgistanie-4056 3 Kierowcy w Kirgistanie-4066 4Kierowcy w Kirgistanie-4072 5Kierowcy w Kirgistanie-4129 6

Tego wieczoru zjawił się jeszcze jeden gość. Brazylijczyk. Rodzina kirgijska prowadząca pensjonat próbowała namówić go do zostania właśnie u nich, ale on asertywnie odmawiał wyjaśniając, że chce mieć przestrzeń wyłącznie dla siebie, a tu jej nie ma. I nie chodzi o pokój, chce mieć swoją łazienkę, swoje mieszkanie.
– Tu jest integracja, a ja NIE CHCĘ SIĘ INTEGROWAĆ, czaicie? (…) Nie chcę mieszkać u rodziny, chcę mieć święty spokój!

Jakoś tak wyszło, że przypadła mi rola tłumacza tego groteskowego spektaklu i przyznam, że wtedy nie umiałem wczuć się w sytuację Brazylijczyka, który potrzebował ucieczki od ludzi. Zrozumieliśmy go dopiero po czasie, po kolejnych kilkunastu dniach wśród Kirgizów.

W Kirgistanie wypadki chodzą po ludziach

Na zajutrz pierwsze rowerowe spotkanie z jadącym w przeciwległą stronę Brytyjczykiem przyniosło od razu wiele ciekawych informacji. W niego też wjechał samochód, w Biszkeku. W wyniku stłuczki Anglik musiał wymienić koło i naprawić bagażnik, na co stracił tydzień w stolicy Kirgistanu. Tym razem kierowca akurat poczuł się do winy i wyłożył pieniądze za szkody. Co ciekawe, jadąc nad Issyk Kul chłopak został… ponownie potrącony przez samochód, a kierowca nawet nie przerwał jazdy. Być może nawet nie zorientował się, że zawadził sakwiarza. Anglik nie miał wątpliwości:

– Jadę z Manchesteru, całą trasę na rowerze, to pierwszy taki kraj, w którym nie czuję się bezpiecznie na drodze. Kierowcy w Kirgistanie odebrali mi przyjemność z pobytu. Marzę o tym, by już stąd wyjechać.

Podczas dalszej podróży po najbardziej górzystym kraju Azji Centralnej spotkaliśmy jeszcze parę Belgów, w którą też wjechał samochód i uciekł z miejsca wypadku. Na szczęście zdołali zrobić zdjęcie samochodu i spisać z niego numer z tablic. Ponoć policja dorwała winnego i potraktowała surowo. No, chociaż tyle.

– W żadnym kraju nie nakląłem się tyle na kierowców i nie wystawiałem tak często środkowego palca co w Kirgistanie – to Słoweniec, także od wielu miesięcy w rowerowej podróży.

Po kolejnym takim spotkaniu uświadamiającym, że kierowcy w Kirgistanie nie są bezpiecznym otoczeniem dla rowerzystów, po tym jak już obiecaliśmy sobie, że nigdy więcej nie przejedziemy obok żadnego samochodem w Polsce rozpędzeni do autostradowych prędkości, z pewną ulgą przyjęliśmy, że choć niesmak pozostał po przejeździe nad Issyk Kul to żaden z naszych rowerów nie ucierpiał podczas tego odcinka. Od kilku dni nie złapaliśmy nawet żadnej gumy, nie wspominając o poważniejszych uszkodzeniach, a na horyzoncie zdarzeń rysował się już przed nami krótki odpoczynek w Biszkeku.

A klątwa zaklęta w małpę zatańczyła swój dziki taniec i złowieszczo zaskrzeczała. Gdybyśmy słyszeli tę małpę i rozumieli jej skrzek to usłyszelibyśmy groźbę, że najlepsze to dopiero przed nami. I może wtedy przemyślelibyśmy pomysł przemierzenia Kirgistanu jego środkiem, zamiast wygodnie, bo po asfalcie nadłożyć odległości trasą m41 znaną na swym dalszym odcinku jako Pamir Highway.

Kierowcy w Kirgistanie-4370 2




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com







Sprawdź również:


  • Kry
  • „Granice polityki miłości” to jeden z najbarwniejszych epizodów :)

  • Polski MSZ też ostrzega przed kierowcami w Kirgistanie. Uważajcie tam na siebie!

  • Chyba mieliśmy okazję poznać tę parę w Tadżykistanie w Home stay’u ;) pozytywnie zakręceni/nakręceni :)



Czytaj więcej
Not so cool Issyk Kul. Klątwa: początek Issyk Kul, czyli jedno z największych jezior na świecie (drugie wśród słonych, po Kaspijskim), wizytówka Kirgistanu, kurort wypoczynkowy wielu Rosjan i Kazachów, nas w osłupienie nie wprawił.