Tadżycki punkt kontrolny znajduje się już za przełęczą i przez większość dnia szykował nam się zjazd kilkaset metrów w dół z 4200 metrów nad ogromne jezioro Karakul. Na tych wysokościach powietrze się tak rozrzedza, że kolory dostają...
Tadżycki punkt kontrolny znajduje się już za przełęczą i przez większość dnia szykował nam się zjazd kilkaset metrów w dół z 4200 metrów nad ogromne jezioro Karakul. Na tych wysokościach powietrze się tak rozrzedza, że kolory dostają...
Z Dżalal Abad już po asfalcie wzdłuż ruchliwej trasy w jeden dzień przepedałowaliśmy do Osz, gdzie zebraliśmy siły, by zaatakować Pamir Highway na rowerze. Co nas czekało?
Po nocy u nawiedzonej rodziny wróciliśmy na naszą trasę, przejechaliśmy ile się dało wyasfaltowaną drogą i kiedy znów pojawiły się kamulce po oś zaczęliśmy kombinować. I tak zapoznaliśmy się z taksówką w Kirgistanie....
Fatalna nawierzchnia zmuszała nas do zaciskania hamulcy aż do bólu palców, a obłędne widoki do zatrzymywania się i wyciągania aparatu. Uznaliśmy, że wszystkie wysiłki były warte tych chwil i w choćbyśmy mieli na plecach nieść te rowery...
Cisza i spokój to największy urok górskiego jeziora Song Kul, którego otoczenie choć zdecydowanie ciekawsze niż to nad Issyk Kul, to jednak zbyt zwyczajne by trafić na podróżnicze listy marzeń.
Załatwianie wiz i wszelkich formalności w Azji Centralnej to proces skomplikowany. Na szczęście mamy dla was ściągę, opracowaną na podstawie doświadczeń własnych i rozmów z wieloma turystami przemierzającymi ten region świata.
Kierowcy w Kirgistanie nie są przyjaznym otoczeniem rowerzystów: lusterka aut gnających 130 km/h mijały nasze kierownice o kilkanaście centymetrów, zdarzały się też dziwne zagrania jak zjeżdżanie w naszym kierunku samochodów z naprzeciwka.
Issyk Kul, czyli jedno z największych jezior na świecie (drugie wśród słonych, po Kaspijskim), wizytówka Kirgistanu, kurort wypoczynkowy wielu Rosjan i Kazachów, nas w osłupienie nie wprawił.
Jeśli przeniesiono by was z Polski do Karakol to odbylibyście podróż nawet bardziej w czasie niż przestrzeni. Natknęlibyście się na gaz-wodę czyli saturatory, lody z automatów i podejrzane acz smaczne szejki od pulchnej pani w brudnym fartuchu,...
Na granicy kazachsko-kirgijskiej w dolinie Karkary zjawiliśmy się przed południem. Tym razem trafiliśmy na przejście rzadko uczęszczane, bez kolejek, ani wściekle przepychającego się tłumu.
Nie bierzemy odpowiedzialności za nieodpartą chęć podróżowania, która może pojawić się po zapoznaniu z treścią bloga!
Ania&Rafał | nakreceni.in@gmail.com