Czy Nowozelandczycy są dziwakami?

18 maja 2015  By nakreceni.in 
3


Jeśli przyszło ci mieszkać na końcu świata, w dodatku końcu dość odludnym, gdzie jedynym towarzyszem dnia bywa wiatr, owca merynos i czmychający na drzewo opos, a do tego mieszka ci się tam przyzwoicie, może nie zamożnie jak sąsiedzi zza morza tasmańskiego, ale w standardzie świata pierwszego, z dniami nie naznaczonymi zmaganiem o przetrwanie, wtedy masz prawo do odchyłów. Oglądaliśmy kiedyś dokument właśnie o odchyłach trapiących mieszkańców Alaski i najwyraźniej nie tylko zimne strefy klimatyczne z długą nocą i niewielką ilością słońca dotyka ten problem. Ilość dziwaków i różnej maści wariatów w Nowej Zelandii od samego początku zwróciła naszą uwagę. To nie są bezdomni, żebrzący pod sklepem lub na chodniku ludzie wykluczeni, nie są to też ekscentrycy o osobowości tak barwnej, że graniczącej z obłąkaniem. Nie, to są charczący, plujący nerwowo i gadający do siebie kierowcy bywa że trucków, bywa że rodzinnych combi. To są przyzwoicie ubrani włóczędzy pukający ci w szybę, żeby przypominać obłąkanym głosem, że należy się śmiać, cieszyć! To są też zupełnie nie nagabujący ludzie z szaleństwem, a nawet co gorsza totalną pustką w oczach, słyszeliśmy, że stanowią oni element krajobrazu interioru Australii, ale tam nie zdążyliśmy się zapuścić, by móc te szaleństwa zestawić na jednej skali.

I może to zaadoptowane i oswojone zdziwaczenie wielu mieszkańców ma wpływ na ogromne pokłady tolerancji względem tak zwanych backpackersów. Tak zwanych, bo może rzeczywiście jak my spakowali dobytek w plecak, ale akurat w Nowej Zelandii rozrzucili go po bagażniku, tylnych siedzeniach i wszystkich możliwych zakamarkach swoich kamperów, vanów i osobówek (nie przypuszczamy byśmy wyłącznie my tak mieli). Nie słyszeliśmy narzekań ze strony mieszkańców na panoszenie się przyjezdnych, ale sami zastanawialiśmy się czy podobałoby nam się gdyby turyści z innych krajów okupowali miejsca postojowe na odpoczynek i porządkowanie aut, gdyby zajmowali ławki w parkach odpalając na nich swoje kuchenki gazowe, potem zmywali garnki w publicznych toaletach lub pod pierwszym kranem jaki się im napatoczy, a na koniec jeszcze obsiadali biblioteki by podładować sprzęt i skorzystać z internetu. Pół biedy, jak to tacy eleganccy podróżni jak my, co to nie oszczędzą tych kilku dolarów i raz na kilka dni umyją się, a nawet przepiorą rzeczy, ale wielu, naprawdę wielu nie przejmuje się tygodniami stanem swojej flaneli. Co lepsze, tacy też łapią stopa i to dopiero źródło wrażeń niezapomnianych, choć wypychanych z pamięci całą siłą woli. Jak już wspominaliśmy w opisie wrażeń z trekkingu Abel Tasman, kiedy wracaliśmy z parku narodowego po samochód, korzystając ze stopa, to zainteresowaliśmy się czy przedstawicielka handlowa, która nas zgarnęła często bierze pasażerów na gapę. Okazało się, że wiozła kogoś dopiero trzeci raz w życiu, bo wyglądaliśmy jej schludnie, a po pierwszym sympatycznym, ale cuchnącym chłopaku, któremu zrobiła przysługę nabawiła się traumy na długo. W Nowej Zelandii jest zatem po równo dziwaków przyjezdnych i dziwaków lokalnych, a to pozwala im i nam na udane współegzystowanie.

People in NZ-123 (Kopiowanie)People in NZ-1 (Kopiowanie)People in NZ-7660 (Kopiowanie)People in NZ-9142 (Kopiowanie)People in NZ-7653 (Kopiowanie)

Nowa Zelandia miała wyprodukować nowego lepszego Brytyjczyka, wolnego od nałogów purytanina. Przez 50 lat XX wieku obowiązywała tam częściowa prohibicja, polegająca na restrykcyjnym wydawaniu licencji na alkohol i obowiązkowemu zamykaniu pubów o godzinie 18. Faceci przestali pić alkohol, po pracy pomagali żonom w obowiązkach domowych, bawili się z dziećmi lub czytali książki. Tak to pewnie chciał widzieć rząd. Tak naprawdę, panowie po pracy pędzili do najbliższej knajpy żeby wlać w siebie wiadro czegoś mocnego nim wrócą do domu i owcy żony. Po kolejnych pięćdziesięciu latach, dokładnie rok temu, Nowozelandczycy rozpatrywali wprowadzenie ceny minimalnej na alkohol, tymczasowo jednak rezygnując z pomysłu. Mogliby tym rozjuszyć wyborców, bo picie już teraz nie jest u Kiwis tanie, a najlepsze oferty nawet nie zbliżają się do tych w Australii (np.: nie znajdziecie wina tańszego nić 6,90$). Sklepy mają osobę odpowiedzialną za potwierdzenie wieku kupujących i zwykły kasjer nie może puścić transakcji bez jego akceptacji, nawet jeśli małpkę do ciasta kupuje starsza pani. Dowody (a w przypadku obcokrajowców wyłącznie paszporty) sprawdzane są całej grupie stojącej przy kasie, nie zaś tylko jednej osobie odpowiedzialnej. Szybki wniosek jaki się nasuwa: w Nowej Zelandii mają problem z alkoholem. Spada tam natomiast liczba palaczy i miejscowi liczą, że wyeliminują palenie całkowicie w ciągu 15 lat. Fajek ani tytoniu nie ma nigdzie na widoku i kosztują majątek. Wprowadzane co roku podwyżki sprawią, że rzeczywiście niedługo nałogowi palacze będą stawać przed wyborem czy odkładać na mercedesa czy palić dalej.

People in NZ-9070

Nowy lepszy Rafał

Na poziomie narodowym, ciekawie układają się również relacje i współpraca Nowozelandczyków z Australijczykami. Łączą ich wspólne pakty handlowe, obronne, łączy też kawał historii i to położenie na antypodach świata. Dzieli równie dużo, choć może pozornie dzieli dużo byłoby trafniejszą diagnozą. Rywalizacja w rugby nie przerodziła się w świętą wojnę futbolową, a absurdalne utrzymywanie zapisu w australijskiej konstytucji, który uznaje Nową Zelandię za jedną z kolonii Aussies nie przerodziły się w prawdziwy konflikt. Kiedy tworzono te paragrafy (przełom XIX i XX wieku) uznano po prostu, że Kiwis będą chcieli połączyć się w jedną nację. Za odmowę propozycji nie posłano w drugą stronę żadnego pocisku, tak więc w naszym rozumieniu niesnaski pomiędzy oboma krajami są niewinnymi igraszkami i nijak się mają do skomplikowanych relacji Polski ze wszystkimi sąsiadami po kolei, które nie wynikają jedynie z przyczyn ambicjonalnych, ale z wciąż świeżych zaszłości historycznych (w których najczęściej ktoś kogoś mordował i najczęściej oni nas, a nie my ich). Wspominaliśmy już o tym wcześniej, że różnica w zamożności Australijczyków i Nowozelandczyków jest odczuwalna, zwłaszcza w sklepach, gdzie klientela jest bliższa naszemu stereotypowi o kupujących w Biedronce, podczas gdy u Kangurów rodem z dyskontu to byliśmy wyłącznie my. Nic dziwnego zatem, że animozje są raczej jednostronne (no i podsyca je jeszcze skąd dokąd przybył największy szkodnik nowozelandzkiej przyrody czyli opos). Nowa Zelandia jest znacznie ładniejsza od Australii, dobrze że to tam jedziecie na dłużej ­– powiedział nam młody Kiwi pracujący w wypożyczalni samochodów w Sydney i jak możecie się domyślać w Nowej Zelandii nie spotkaliśmy żadnego jego australijskiego odpowiednika. Tak jak nie widuje się Irlandczyków pracujących w polskich barach. Ale rzeczywiście, w Nowej Zelandii podobało nam się jeszcze bardziej niż w Oz.

People in NZ-9013 (Kopiowanie) People in NZ-9062 (Kopiowanie) People in NZ-9061 (Kopiowanie) People in NZ-9038 (Kopiowanie)People in NZ-9037 (Kopiowanie)People in NZ-9035 (Kopiowanie) People in NZ-9028 (Kopiowanie) People in NZ-9078 (Kopiowanie) People in NZ-9084 (Kopiowanie) People in NZ-9080 (Kopiowanie)People in NZ-9056 (Kopiowanie)

 




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com







Sprawdź również:




Czytaj więcej
Filipiny - filmowe podsumowanie! Już jest, nasz roztańczony filipiński teledysk! Plaża, palmy i wakacyjne klimaty to dodatek, bo w roli głównej MY i lokalsi. Rafał prezentuje skomplikowane układy taneczne, Ania zaś buja się do rytmu ze STORMTROOPEREM!