Pamir Highway (IV): Wakhan Valley, z widokiem na Afganistan

8 października 2015  By nakreceni.in 
3


Przejazd przez Tadżykistan wzdłuż afgańskiej granicy, doliną rzek Panj i Pamir, to główny temat rozmów pomiędzy rowerzystami spotykającymi się na trasie. Nikt nie pyta czy Talibowie ostatnio kogoś nie porwali, ani czy tadżyccy wojskowi nie utrudniają turystom życia. Wszyscy pytają o piach, nachylenie i wiatr w tak zwanej Wakhan Valley (poniżej wyjaśniamy dlaczego tak zwanej). Największe emocje wzbudza 130-kilometrowy odcinek od skrzyżowania z Pamir Highway przez przełęcz Kargush (4300 metrów) do Langaru, to tam dopiero droga wypłaszcza się i zmienia kierunek. Łączą się rzeki Pamir i Wakhan, po tygodniu suchego przestworu oceanu gór rowery zanurzyły się w zieloność. Jadąc od naszej strony dalej miało być już z górki, choć po płaskim.

Czasem jest tak, że złe doświadczenia po czasie bledną, ale nie tym razem. Ten przejazd to był KOSZMAR – wzdrygnął się na samo wspomnienie Marco ze Słowenii

Ale wy będziecie mieć chyba łatwiej, bo więcej z górki – niepewnie pociesza Wietnamka – W każdym razie ja wzięłam na ten odcinek taksówkę i nie żałuję choć zapłaciłam 60$

Więcej z górki, ale na waszych podjazdach też więcej piachu. A, no i wiatr w twarz. Ciężko. – odpowiada na nasze pytanie o trasę Amerykanka.

Ciężko, ale z tym piachem to nie jest tak, że będziecie pchać rower przez sto kilometrów, nieprzejezdne odcinki są krótkie! – tłumił obawy Irlandczyk.

E tam ciężko. w Afryce to ja miałem piach, tutaj było całkiem nieźle – Porównuje Australijczyk. No tak, tylko co jeśli w Afryce przemierzał Saharę?

Oj, często będziecie wymieniać szprychy, no ale to nie koniec świata – pocieszył nas Anglik przyglądający się bacznie naszym niezbyt górskim kołom.

Nikt nie był daleki od prawdy, jedynie nie sprawdziły się proroctwa o usterkach rowerowych, pierwsza szprycha poszła dopiero ostatniego dnia przejazdu przez Pamir, a wtedy to już nawet żadnemu z nas brew nie drgnęła z tego powodu. Rzeczywiście, odcinek z Alichur do Langaru każdy sakwiarz zapamięta, ale po nocach z krzykiem będzie budził się z jego powodu wyłącznie pedałując w przeciwnym kierunku niż my obraliśmy. Najwyższy punkt na trasie to przełęcz Kargush na 4300 metrach i zasadniczą różnicę stanowi czy wspina się na nią z Langaru z 2800 metrów czy od strony Aliczur żegnając się z dobrą nawierzchnią dopiero na 3700 metrów. Rzeczywiście, rowery pchaliśmy kilkukrotnie ale ani razu przez odcinek dłuższy niż sto metrów i rzeczywiście, od naszej strony po pokonaniu przełęczy mieliśmy już więcej z górki, ale przynajmniej przez kilkadziesiąt kilometrów przekrój drogi przypominał blachę falistą, więc sumarycznie metrów wspinania wyszło więcej niż wskazywał na to szybki rzut oka na mapę. Wiatr w twarz pojawił się za to dopiero w dolinie, gdzie więcej tlenu w powietrzu, a mniej podjazdów. Niestety, na drodze pojawiła się też przyprawiająca o szczękanie zębami tarka, więc mięśnie nie otrzymały dnia oddechu. Trudno, żadna ustawa im tego nie zapewnia.

Pamir Highway rowerem-5408 26 Pamir Highway rowerem-5461 24 Pamir Highway rowerem-5467 30 Pamir Highway rowerem-5477 10 Pamir Highway rowerem-5488 13 Pamir Highway rowerem-5500 16 Pamir Highway rowerem-5525 25 Pamir Highway rowerem-5536 28 Pamir Highway rowerem-5541 31 Pamir Highway rowerem-5547 32

Czym jest Wakhan Valley?

Zjeżdżając do Langaru ma się okazję spojrzeć z Tadżykistanu na dwa inne kraje. Na znajdujący się tuż za rzeką Afganistan i wyglądający zza niego granicznym pasmem górskim Hindu Kush Pakistan. To jeden z najpiękniejszych widoków podczas przejazdu przez Pamir. Spokojnie można przyjąć, że patrzy się stamtąd w kierunku górskiej stolicy Ziemi, bo kawałek dalej w Pakistanie krzyżują się pasma Himalajów, Karakorum i właśnie Hindu Kush. Od tadżyckiego Pamiru oddziela je kilkadziesiąt kilometrów Korytarza Wachańskiego. Wąski i bardzo niedostępny fragment Afganistanu nawet na mapie wygląda sztucznie, jak bufor pomiędzy Tadżykistanem, a Pakistanem. I w istocie nim był. Tak jak granice krajów Azji Środkowej rysował Stalin (i mógł być wówczas pijany, jak nie wierzycie zerknijcie na mapę) i tamtejsze Stany do dziś toczą o ich kształt spory, tak afgański dziubek wymyślili Brytyjczycy chcąc oddzielić się od kroczących na południe Rosjan z czasów carskich. Anglicy mieli pod panowaniem Indie obejmujące dzisiejszy Pakistan i próbowali odgrodzić się neutralną strefą od moskali. Afgański dziub przetrwał pierwszą, drugą i zimną wojnę, jak i niedawne rządy talibów, by w ostatnich latach być jedynym naprawdę bezpiecznym regionem do podróżowania przez Afganistan.

My wybraliśmy spoglądanie na Korytarz z progu, czyli z doliny rzeki Panj (z jakiegoś powodu nazywanej niezbyt poprawnie Wakhan Valley, Doliną Wachany; z wygody poddajemy się temu nazewnictwu) w Górskim Badachszańskim Okręgu Autonomicznym, o którym pewnie mało kto słyszał, bo wszyscy znają go pod nazwą Pamir. Trzeba dodać, że region nie jest do końca stabilny politycznie. Władze Tadżykistanu znalazły dobry pretekst by rozprawić się z lokalną opozycją po tym jak kilka lat temu zamordowano tam generała tadżyckiej armii. Swoje służby utrzymują tam Chińczycy, Rosjanie i Amerykanie, a przynajmniej o nich się mówi, nie wiadomo czy inne kraje też nie trzymają ręki na pulsie. Górski Badachszan nie jest żabą, której nikt nie chce pocałować. Pamir ma mnóstwo zasobów naturalnych: między innymi węgiel, sól i kamienie szlachetne w tym złoto i rubiny. Putin głośno mówi, że chętnie pomoże braciom Tadżykom w utrzymaniu pokoju na tym terenie, a Tadżycy bardzo się starają, by z bratniej pomocy nie musieć korzystać.

Pamir Highway rowerem-5555 34 Pamir Highway rowerem-5557 35 Pamir Highway rowerem-5569 36 Pamir Highway rowerem-5638 40 Pamir Highway rowerem-5651 1 Pamir Highway rowerem-5729 7 Pamir Highway rowerem-5743 11 Pamir Highway rowerem-5763 14

Noclegi w Wakhan Valley

Atrakcji w dolinie z uwagi na bliskość granicy i talibów, przed którymi stale ostrzegali nas miejscowi, nie brakuje. Inni rowerzyści przekazywali nam relacje o służbach granicznych Tadżykistanu upominających turystów (a raczej robiących sobie z nich jaja) biwakujących nad rzeką, by nie zapalali nocą czołówek, bo zwabią talibów, a nawet proszących o przeniesienie się dalej od rzeki żeby nie drażnić afgańskich patroli. Noclegi na dziko z uwagi na ciągnące się wioski i niewielką przestrzeń, pomiędzy rzeką, drogą i górami są tam trudniejsze do zorganizowania niż wzdłuż Pamir Highway. Atrakcji w Wachanie jest więcej. Nam na przykład cały poranek trzeciego dnia pedałowania przez dolinę upłynął pod… ostrzałem. Kule nie latały przez granicę, najprawdopodobniej tadżycy urządzali ćwiczenia po swojej stronie, ale wycieczka rowerowa wśród odgłosu karabinów miała niepowtarzalny klimat. Tak jak i wcześniejsza noc tuż obok drogi przy huraganowym wietrze, od którego w bardzo niewielkim stopniu chroniło nas zagłębienie terenu, w którym rozbiliśmy namiot. Po raz pierwszy odczuliśmy na własnych spojówkach efekt kompletnego oślepienia piachem, gdy jadąc pod prąd wichury obrywaliśmy po oczach unoszonymi przez nią ziarenkami. Nie zdołaliśmy przebić się przez wydmowe wzgórze przed zapadnięciem zmroku i z wielu beznadziejnych opcji wybraliśmy ucieczkę do namiotu. Wygląda na to, że po tylu miesiącach podróży potrafimy rozbijać obóz z zamkniętymi oczami!

Noclegi w homestayach to też odwieczne źródło ciekawych spostrzeżeń w Azji Centralnej. Ominęliśmy Langar, bo spotkaliśmy ludzi, których tam okradziono, a to sakwa komuś zginęła, a to laptop z sakwy. Najbardziej zawadiacką próbę podjęłą jedna z gospodyń, która dobrała się do portfela gościa i już wyciągała z niego sto dolarów, gdy chłopak zjawił się w drzwiach pokoju. Naszym numerem jeden są prowadzący pensjonatowe biznesy faceci najlepiej w militarnych kurtkach z bardzo niekonwencjonalnym nastawieniem wobec nadchodzącego klienta, niewiele różniącym się od przesłuchania oskarżonego. Uciekając od takich można trafić na cudowną kobietę ze wsi Zong, która wie jak zadbać o swoich gości, by poczuli, że wydają z przyjemnością pieniądze na nocleg. Ci którzy nie chcą na nocleg wydawać wcale mogą przyjąć jedno z zaproszeń, które przytrafia się każdemu po drodze. Zwłaszcza że my was ocień uważajem [bardzo was szanujemy] – jak często powtarzali mieszkańcy Pamiru odnosząc się do naszej narodowości. Bardzo szanowali też komfort swoich gości właściciele homestaya w Darshai długo odmawiając przyjęcia nas do wielkiej sali sypialnej po tym jak rozgościła się już tam trójka autostopowiczów (z czego większość z Polski!). Z uwagi na tychże gości właśnie bardzo zależało nam by zostać w tym miejscu i nie mogliśmy pojąć, że ktoś najpierw wykręca się tym, że nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego standardu obsługi (!! – chodziło o obiad na który składała się zupa ziemniaczana i chleb) piątce gości, a później w dość żałosnym stylu stara się wyłudzić 3 złote więcej od osoby za spanie. Długa droga przed Tadżykami, ale spotkanie polsko-irlandzkie było warte każdej minuty absurdalnej dyskusji z właścicielem chaty.

Inna sprawa, że Dolina Wachany to luksusowy odcinek w porównaniu do reszty Pamiru. Nie brakuje prywatnych noclegów, do gniazdka zazwyczaj dociera prąd, żarówki świecą, a nie tlą się, no i można się umyć. Nie pod prysznicem, ale w gorących źródłach albo w bani.

Wiesz co to bania? – spytała mnie pani w homestayu zanim pokazała łaźnię
Pewnie, że wiem. U Cygana do rana. – Know that, been there.

I tak, nie przemęczając się, obierając krótkie dzienne dystanse obserwowaliśmy życie w kolejnych wioskach. Poza kilkoma przypadkami pensjonatowych dziwaków odebraliśmy tamtejszych ludzi jako wyjątkowo sympatycznych i otwartych. Czasem stawaliśmy się zakładnikami ich uprzejmości, gdy specjalnie dla nas ściągano właściciela sklepu by otworzył go wyłącznie dla nas w środku dnia. Cała akcja miałaby więcej sensu, gdyby nie wymagała od nas półgodzinnego czekania pod sklepem, tylko po to by finalnie kupić w nim garść cukierków, bo- wierzcie nam- nic innego w nich nie ma. Wielu miejscowych wolało starać się mówić po angielsku niż rosyjsku. Czego dowiedzieliśmy się w drodze, ludzie z Gornobadachszanu szczególnie dbają o edukację i większa szansa porozumieć się w obcym języku innym niż rosyjski tam, niż w pozostałych regionach kraju. Nawet stolica- Duszanbe- stoi pod tym względem gorzej od Pamiru. Tamtejsze rodziny, zwłaszcza te potrafiące zarabiać w dolarach na turystach, posyłają dzieci na uniwersytety, które w Azji Środkowej są płatne i stać na nie wybranych. Według miejscowych to Gornobadachszan szczyci się najwyższym współczynnikiem dyplomów ukończonych studiów w całym Tadżykistanie. A czołowy uniwersytet w kraju znajduje się w Khorogu, w administracyjnym centrum autonomicznego regionu. Po kilku dniach w dolinie zamarzyło nam się już tam znaleźć i ostatnich 110 kilometrów z Iszkaszim do Khorogu przeskoczyliśmy w jeden dzień. Wabiły nas pełne sklepowe półki, odrobina miejskiego klimatu, indyjska restauracja i zasłużona bania do rana za przejechanie ponad 600 kilometrów po pamirskich ścieżkach.

Pamir Highway rowerem-5417-2 29 Pamir Highway rowerem-5439 12 Pamir Highway rowerem-5453 15 Pamir Highway rowerem-5471 8 Pamir Highway rowerem-5457 18Pamir Highway rowerem-5769 20 Pamir Highway rowerem-5575 37 Pamir Highway rowerem-5623 2 Pamir Highway-5756 1 Pamir Highway rowerem-5654 2 Pamir Highway rowerem-5506 19




nakreceni.in
nakreceni.in
Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: nakreceni.in@gmail.com







Sprawdź również:


  • Pingback: Ze Źródeł #42 » Kuba Osiński()

  • Kurczę jakie piękne widoki, zdjęcia piękne, ale spojrzeć na to samemu, nie, nie samemu co ja piszę, razem z ukochaną osobą… zazdroszcze…

  • No ja wiedziałem, że jesteście wariaty, ale żeby po poligonie rowerami jeździć to już przesada! Cudny tekst, a zdjęcia fantastyczne :)



Czytaj więcej
Pamir Highway (III): 4655 metrów w drodze do Murgab Dlaczego lepiej nie mieć kłopotów zdrowotnych w Pamirze, czy po ciemnej stronie księżyca sprzedają piwo i jak to jest wciągnąć się na rowerze na 4655 metrów, czyli kolejny odcinek naszej przygody z górami Tadżykistanu!