Cięcie, montowanie i publikowanie filmu w drodze nie należy do łatwych zadań, zwłaszcza w hostelu, gdzie co chwila ktoś zagaduje i namawia na wódeczkę! Ale nie ma wymówek, czas na nasz pierwszy klip z podróży, zapraszamy na filmowe podsumowanie...
Cięcie, montowanie i publikowanie filmu w drodze nie należy do łatwych zadań, zwłaszcza w hostelu, gdzie co chwila ktoś zagaduje i namawia na wódeczkę! Ale nie ma wymówek, czas na nasz pierwszy klip z podróży, zapraszamy na filmowe podsumowanie...
Ogrzewani płomieniami, opowiadaliśmy swoje historie. Mongolia póki co przyciąga turystów z poza głównego nurtu, ludzi ciekawych, najczęściej takich, którzy już sporo widzieli lub też zaczynają dłuższą podróż. Czas przy ognisku płynął...
Ułan Bator odbieramy zupełnie pozytywnie. Korki jak w każdej innej stolicy, mieszkańcy równie zabiegani, a brzydota miasta jest przyciągająca, ani krzty poczucia, że nam tu nieswojo.
On milczy i my milczymy, a całą magiczną atmosferę budują właśnie te niedopowiedzenia, unoszące się w kabinie niuanse z zakamarków myśli.
Przez wyspę można spacerować długimi kilometrami nie będąc niepokojonym przez nikogo. Co pewien czas nagle na horyzoncie lub ledwie kilka metrów od nas pojawiała się jakaś postać, pokręciła się i znikała. Zupełnie jak w grach komputerowych.
Na ulicach nikogo, okiennice pozamykane, wejścia na podwórza zaryglowane. Pewnie jakaś zaraza wybiła mieszkańców Chużiru, największej wioski na wyspie. Współpasażerowie z minibusa rozpłynęli się w powietrzu. Hula wiatr, pałęta się jakiś...
Poza listą bagażu niezwykle istotna jest logistyka pakowania. Wymieniamy i opisujemy każdą sztukę bagażu, Listę stworzyliśmy w oparciu o wiele dobrych rad podejrzanych u innych podróżnych!
Godziny przetaczania się przez wielką na pół świata Rosję większość podróżnych spędza na przemian na spaniu i jedzeniu, a tylko czasami urozmaica go rozwiązywaniem krzyżówek. My akurat żadnych nie mieliśmy, więc mogliśmy nie tylko czytać,...
Podróż musi mieć plan. Choćby dlatego by móc odpowiadać na kłopotliwe pytania rodziny i znajomych, co my właściwie zamierzamy przez ten rok robić. No to mamy plan, pewnie głównie po to, by go kompletnie zmienić.
Zaraz po ruszeniu z Moskwy kobieta chodziła po wagonie i rozdawała wszystkim zestaw poszewek i jak doszła do nas zaczęło się przedstawienie. Nie mogła zrozumieć, jak możemy nie chcieć świeżych poszewek. Jak my to sobie w ogóle wyobrażamy...
Bez względu na europejski look centrum Moskwy, jedna rzecz nie zmyliłaby nas, że nie jesteśmy na zachodzie Europy. To smutek, bądź obojętność wypisana na twarzach ludzi, nie widać w nich luzu, raczej pokłady frustracji. Wypisz-wymaluj warszawiacy...
Nasi moskiewscy gospodarze byli zdecydowanie z tej epoki. Nowocześni ludzie mający do opowiedzenia wiele ciekawych historii, a do tego niezwykle utalentowani muzycznie. On gra na gitarze, ona śpiewa.
Z Moskwą nam się poszczęściło, już pierwsza wiadomość z prośbą o nocleg wysłana poprzez portal Couchsurfing okazała się skuteczna. Świeżo uzupełniony profil, kilka rekomendacji od bliskich osób, odpowiednio umotywowane zapytanie przesłane...
Pełni obaw, że znów nas niemiłosiernie wytrzęsie ruszyliśmy rano w drogę powrotną na Bali.
Gdy kupowaliśmy wycieczkę na wulkan, przedstawiciel firmy organizującej trekking wspomniał, że ktoś od nich będzie mógł nas zawieźć na Gili. Nie zgłębiliśmy tematu myślami będąc już przy czekającym nas wyzwaniu.
Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Kierowca był punktualnie, po drodze zgarnęliśmy jeszcze 4 pary i dojechaliśmy do portu. Na miejscu miła niespodzianka.
Pierwszy dzień pobytu spędziliśmy na rozglądaniu się po okolicy (udało się nam nawet raz porządnie zgubić, mimo licznych przechwałek Rafała o jego wybitnej orientacji w terenie) i plażowaniu. Sama Kuta zdecydowanie nie zachwyca.
Czerwiec nie sprzyja wyprawom na koniec świata, więc lista potencjalnych miejsc na spędzenie wymarzonego Honeymoon była zadziwiająco krótka. Po kilku merytorycznych dyskusjach padło na Bali.
To nie tak, że camping dał nam się we znaki, albo nie podeszli nam ludzie lasu. Wkręciliśmy się w zabawę nadawania imiennych etykiet jedzeniu i podjadania tego, co zostawili inni, kiedy nikt nie patrzył.
Miałem już dawno gotowy kolejny wpis o Stanach, ale jakaś siła wyższa mi go wycięła. Obraziłem się na miesiąc i kto wie czy nie trwałoby to dłużej, ale spacer po cmentarzach przypomniał mi, że znicz zgaśnie, wieniec ukradną, a co napisane...